stokrotka-girl

...czerwona róża...nasze 4 miesiace...marzenia...i łzy...moze potrzebne...nieodłączne...

Dzisiaj Wigilia:)Wreszcie stoi choinka,znów migaja swiatelka,i jest taki fajny nastrój...Ten szczególny dzien jak zazwyczaj spedzilam u babci na kalinie.Gwiadka przyniosla mi super prezenty:P(oczywiscie piezniazki,których nigdy za wiele;bluzke,sennik i jeszcze kilka innych rzeczy:P) Wczoraj dostalam rózyczke,ale to oczywiscie nie od gwiadki:):P Jest naprawde fajnie,chociaz rodzinka jak zwylke meczyla tymi samymi pytaniami typu: "jak w szkole?","jak tam w milosci?".Wszystkim znajomym,którzy nie otrzymali ode mnie jeszcze zyczen chce powiedzic wszystkiego naj naj najlepszego,duzo zdrówka,powodzenia w milosci,przyjazni,szkole,domqu,spelnienia marzen i wielu radosci:))...

Swieta zblizaja sie juz wielkimi krokami:)Dzisiaj napisalam kartki z zyczeniami dla calej rodzinki(dla tych którzy mieszkaja daleko i nie spedze z nimi swiat) i jeszcze dla dwóch bliskich mi osób.Fajnie jest dostawac zyczenia,a kartki to jak dla mnie fajny pomysl... jest teraz internet i wogóle byloby szybciej,ale jednak taka kartka zostaje schowana gdzies glaboko na polce,w szafce i potem po jakims czasie wyjeta przywoluje wspomnienia:)Poza tym zrobilam dokladne porzadki w moim pokoju:)i czesciowe zakupy z mama.Chociaz niektórzy mówia ze mecza ich te przygotowania,ja mimo wszystko lubie ta przedswiateczna goraczke.Cudownie jest pozniej siedziec z bliskimi przy stole,dzielic sie oplatkiem i prezentami,skladac zyczenia... i pomyslec ze to tylko i az z powodu jednych narodzin:)I chociaz takie rodzinne spotkania to ciagle pytania o takie tam wiadomo co-szkola i wogóle, to mimo wszystko Swieta sa sliczne...:)

Siedze wlasnie na technice,spiewamy jakies piosenki swiateczne;)Przed chwila dostalam 5- i 6 ,wiec humerek mam calkiem calkiem;))mimo ze mnie dzisiaj troszke glowa bolala.Ciesze sie ze juz tylko jutro i swieta:))Na polskim mamy miec jakas szopke.Nastrój swiateczny powoli ogarnia chyba wszystkich,a moze raczej prawie wszystkich,bo zawsze jest ktos nieszczesliwy "i  moze wlasnie teraz, napewno ktos umiera, i w czyichs ramionach wylewa lzy"...

W piatek odebralam tel. i ...uslaszalam Jego glos.Malo ze sie tego nie spodziewalam to moglabym przysiadz ze nigdy nie znajde sie w takiej sytuacji.Od razu Go poznalam...zapytal czy mozemy sie spotkac...myslalam ze cos sie stalo ale mówil ze nie-ze chce tylko porozmawiac.Zgodzilam sie bo nigdy bym sobie nie wybaczyla gdybym nie dowiedziala sie o co Mu moglo chodzic.No i dowiedzialam sie wczoraj.Stwierdzil ze nie moze tak zyc,ze to Go meczy...tylko jakos tak nie umiem Mu do konca uwierzyc:( Czy ta rozmowa miala jakis sens,nie wiem,ale chyba niewiele dala...wiem ze zburzyla mój tak dlugo budowany spokój...ostatnie prawie 4 mies.bylo ok ,szczególnie dzieki mojemu Miskowi,a teraz znów ten niepokój...znów mysl ze wlasciwie nigdy nie dowiem sie co jest prawda a co nie...ale chcialabym bardzo zeby kwestie z tym zwiazane zostaly zamkniete i juz nigdy nie dawaly znac o sobie.Nie chce nikogo ranic w zwiazku z ta przeszloscia do której i tak chyba nie ma sensu wracac...